NOWA
ZELANDIA
O kraju
- mapa
- historia
- geografia i klimat
- ludzie i język
- ustrój polityczny
- gospodarka
- pieniądze
- transport
- komunikacja
- uwagi praktyczne
- ciekawostki
Atrakcje
turystyczne
- Wyspa Północna
- Wyspa Południowa
Reportaże
Polonia
Fotogaleria
Download
- tapety
- wygaszacze
Rozrywka
- fotopuzzle
- wirtualny świat
|
REPORTAŻE
Ewa Sobiecka-Awdziejczyk
Walizka pełna wrażeń
RAJ NA KOŃCU ŚWIATA
Nowa Zelandia leży po
drugiej stronie globusa, wiec wszystko powinno stać tam na głowie. Sprawdziłam. I
rzeczywiście: wytworni panowie chodzą po ulicy boso, psom stawia się pomniki, a śluby
odbywają się na plaży.
Do Nowej Zelandii leci się 27 godzin. Dłuuugo. Na lotnisku wokół
bagaży, obwąchując je dokładnie, kręcą się psy. Spoglądam podejrzliwie :
Narkotyki? Właściciel, lekko pobladły, otwiera swój bagaż. Strażnik przeszukuje
torbę i z dumą wyciąga... ...jabłko. Grzecznie prosi Pana o wrzucenie go do pojemnika
. Pierwsza lekcja: do Nowej Zelandii nie wolno wwozić zwierząt, roślin i żywności.
Więcej! Kraj , w którym wraca wiara w sens ekologii, wprowadza obowiązek informowania o
genetycznych modyfikacjach, jakim podlegały importowane produkty żywnościowe. Jest to
tez, od 1984 roku, kraj wolny od broni nuklearnej, a 70% potrzebnej energii uzyskuje się
tutaj ze źródeł naturalnych. Jak inny jest to kraj -przekonam się jeszcze nie raz.
W banku stoi przede mną mężczyzna. Porządnie ubrany: koszula ,
spodnie, krawat . Stoi ...boso. Znajomi Kiwi/ polonijne określenie Nowozelandczyków/
widząc mój pytający wzrok, spieszą z wyjaśnieniem. " Nieraz zobaczysz ludzi
chodzących boso po mieście, w muzeum, w kinie. Bez względu na porę roku i wiek.". Po
koniec miesięcznego pobytu mnie tez zaczną "cisnąć" buty ...
Zaproszenie na urodzinowe party dostaję faksem, ale to nie robi na
mnie wrażenia. Bardziej dziwi lista gości i dopisek: Pani domu zapewnia ciasto i
szampana, goście zjawiają się z własnym jedzeniem i piciem. Kiwi spotykają się
bardzo często, uwielbiają organizować barbecue, party, ale przychodzi się na nie z
własnym prowiantem. Po przyjęciu resztki zabiera się do domu.
Kiedyś podczas wycieczki poczułam głód. Wchodzę do przydrożnego
baru. Zamawiam rybę i frytki. Ląduje przede mną nieforemne zawiniątko z gazety. W
środku - moja ryba i moje frytki. Sztućce? Nie ma. "To Fisch & Chips", je się
palcami. Taki odwieczny nowozelandzki obyczaj" - z otwartą buzia słucham wyjaśnienia.
Przeprowadzka z domem
Moja baza w Nowej Zelandii
jest Auckland, największe miasto tego kraju. Choć żyje w nim milion mieszkańców /w
całym kraju 3, 6 mln za to 50 milionów ...owiec!/ , Auckland wygląda trochę jak duża
wioska. Poza biurowo-handlowym centrum, stoją tutaj niezliczone domki. Z zewnątrz
pozornie małe, o najrozmaitszych formach, ozdobione mnóstwem tarasów i werand, otoczone
ogródkami, przypominają domki krasnoludków. Tymczasem mieści się w nich kilka
sypialni, kuchnia, często dwie łazienki, pralnia . Prawie 75% domów w Nowej Zelandii to
własność prywatna.
Idę na spacer. Nagle zza zakrętu wyjeżdża dziwna kawalkada.
Najpierw mały samochodzik, za nim dwa duże traktory, na każdym... połowa domu.
Przeprowadzka! Nowozelandczycy stale zmieniają miejsce zamieszkania, ale często
przenoszą się ze starym domem. Przyjeżdża ekipa, przepoławia dom i ładuje go na
traktory. Większość kraju to teren aktywny sejsmicznie- stąd bardzo lekka, ażurowa
konstrukcja budynków. Domy są nieogrzewane, ale nikt nie marznie, ponieważ klimat jest
łagodny. Zima na Wyspie Północnej temperatura rzadko spada poniżej 10 stopni. Tylko na
górzystej Wyspie Południowej , tamtejsi mieszkańcy mają piecyki elektryczne. W każdym
domu obowiązkowo jest suszarka- bez niej w porze wilgotnej nic nie wyschnie. Dzięki
native forests, czyli wiecznej zieleni, prawie nie dostrzega się zmian pór roku. Nawet
zimą, gdy zaczynają padać deszcze, wokół jest zielono, zachwycają ogromne paprocie,
pysznią się drzewa kauri, rimu i totara.
Niczemu się nie dziwić
Kiwi są pogodni, zawsze
uśmiechnięci, ale ich uśmiech niewiele ma wspólnego z amerykańskim keep smiling. Są
zainteresowani drugim człowiekiem, pomocni i życzliwi. Już drugie spotkanie traktują
jako oznakę wielkiej zażyłości. Nawet późną nocą można tu bezpiecznie spacerować
po ulicach. Zamki w drzwiach są symboliczne. Gdy zostawimy wszystkie rzeczy na plaży,
nawet za kilka godzin znajdziemy wszystko nietknięte.
Nowozelandczycy niczemu się nie dziwią! Wszystko jest OK., wszystko
jest normalne. Najbardziej nawet niezwykły strój , fryzura, zachowanie nie zwrócą
niczyjej uwagi. Tylko w Nowej Zelandii w atmosferze przyjaźni mogą się odbywać ogromne
parady lesbijek i gejów, tylko tam nikogo nie dziwi Nicol, która uczy żonglowania
trzema piłeczkami /to sposób na odstresowywanie/, tylko tam można pójść na warsztaty
"świadomej mastrurbacji" prowadzone legalnie od przez Shar, wykształcona panią
psycholog, tylko tutaj stawia się pomniki psom, a samobójcom " ku
pamięci"...ławki...
Ludzie żyją tu "na zewnątrz." Każdą wolną chwilę spędzają
poza domem - często na plaży, gdzie urządza się rodzinne pikniki, przyjęcia
urodzinowe i śluby. A plaże są przepiękne! W zatokach pływają niezwykle ryby,
szmaragdowe, granatowe...Niektóre można karmić z ręki.
Po kilku dniach pobytu dochodzę do przekonania, ze męski świat kręci się tutaj
wokół rugby. W rugby gra 150 tysięcy Kiwi, zrzeszonych w 580 klubach. Drugim ukochanym
sportem jest krykiet, a od kilku lat ,odkąd ekipie nowozelandzkiej udało się zdobyć
puchar, najwięcej emocji wzbudza America's Cup Yachting. Wśród kobiet modny jest
ostatnio power work czyli tzw. szybkie chodzenie .
Adrenalina w górę
Nowozelandczycy, ludzie o
temperamencie raczej umiarkowanym, na przekór temu uwielbiają ryzyko . Ich
specjalnością jest turystyka przygodowa. To w Nowej Zelandii narodził bungy jumping,
czyli skoki z liną, zainspirowane w 1980 roku przez A.J.Hacketta. W ubiegłym roku
skakano nawet w Auckland z Sky Tower / 328 m.!/, / z wyskokości 180 metrów, ale jeśli
ktoś chce w pełni zasmakować tej przyjemności, jeździ na Wyspę Południową w
okolice Queenstown. Mieszkańcom Wyspy Północnej pozostaje ogromna proca, która
"wystrzeliwuje" zapalenców na kilkadziesiąt metrów w górę. Mój kolega decyduje
się na podniebną podróż, a ja czyham na dole na pierwsze wrażenia." Niesamowite!
Prawie tak dobre jak seks..."- słyszę.
Po płytkich rwących rzekach szaleją na nich amatorzy zjazdów na
tratwach ratunkowych. Na spokojnych wodach oceanu ścigają się motorówki. W parkach
wodnych z akwalungiem albo zwyczajnie " na rurkę" nurkują amatorzy podwodnego
świata. Tym, co nie chcą się zmoczyć, zostają łódki ze szklanym dnem. Kostium z
pianki, czyli gorexu jest niemal w każdym domu. Niezbędny okazuje się nad woda i w
górach. Ja też przechodzę próbę odwagi. Ubrana w taki kostium, wyposażona w
obowiązkową latarkę, wraz z grupą przyjaciół i z przewodnikiem na czele, schodzę do
jednej z górskich skalnych grot. Na dnie rwący górski strumień. Przewodnik z
pobłażliwym uśmiechem spogląda na nas ,stąpających po kamieniach, ostrożnie , by
nie zamoczyć nóg. Czyżby wiedział coś więcej ... Po kilku metrach strumień zamienia
się w rzekę, a ja wpadam po sama szyję. Już wiem, po co był kostium! Lodowata woda
próbuje ogarnąć moje ciało, wedrzeć się pod piankę i zatrzymać krążenie krwi,
bicie serca. Nic z tego - przeszkody, które trzeba pokonać, utrzymują podniesiony
poziom adrenaliny. Nagle do moich uszu dochodzi znany / z filmów!/ szum. Wodospad? Tak!
Ratuj się kto może! Moje ciało ,jak kamień, spada zanurzając się całkowicie w
lodowatych odmętach górskiej wody. Przy pomocy kilku męskich rak pokonuje wreszcie
żywioł. Widać już światło, wyjście. Koniec eskapady? Nagle przed sobą widzę
przepaść. Kilkanaście ostatnich metrów to nawis skalny nad otchłanią, który muszę
pokonać trzymając się tylko łańcuchów. Dla osoby z lekiem wysokości -
drobiazg...Udało się? Tak! Ale nie pytajcie o szczegóły, niczego nie pamiętam...
Punktualne gejzery
Przyjaciele proponują zwiedzanie muzeum. Uśmiecham się bez
entuzjazmu. Spotyka mnie niespodzianka! Muzea w Nowej Zelandii przypominają bardziej
parki rozrywki niż zwykłe ekspozycje. Muzeum Te Papa w Wellington to muzeum
interakcyjne. "Oprowadza" po nim cybernetyczna dziewczyna RIMA. Zamiast gablot -
marynarski kufer z szufladkami. Zamiast plansz informacyjnych - symulatory, w których
,gdy mowa jest o sportach w Nowej Zelandii, surfinguje się, pływa , walczy z wiatrem,
zmaga z woda, nawet skacze jak na bungy jumping. Chcesz zobaczyć, jak wygląda Nowa
Zelandia z lotu ptaka? Proszę bardzo ! Wsiadasz do szalonego pojazdu i leeecisz nad
wyspami. Chcesz jeszcze wyżej? W kosmos? Pojazd międzygwiezdny czeka. Zastanawiasz się
jak wyglądaświat wewnątrz komputera? Proszę bardzo, w ułamku sekundy zostaniesz
wciągnięty w wirtualną przestrzeń. W krajobrazie Nowej Zelandii jest wszystko:
tropikalna dżungla, śródziemnomorskie kwiecie, góry-Alpy Południowe, z najwyższym
szczytem Mount Cook ( 3754 m) , a nawet pustynia (Otago). Na wyspach wytyczono 10 tysięcy
km tras turystycznych. Opuszczając schronisko, nie zamykane i nie pilnowane przez nikogo,
kilka dolarów za nocleg zostawia się na stole.
Każda z wysp ma swoją atrakcję turystyczną. Na Północną jadę,
by zobaczyć gorące źródła i gejzery. Jeden z nich wybucha codziennie o 10.15 .Jak to
możliwe? Dokładnie o tej godzinie pracownik wrzuca do "uśpionego" gejzeru
tajemniczy pakunek. Po minucie gejzer ożywa. Co jest w pakuneczku? Mydło, zwykle szare,
które wyzwala dokładnie taką reakcję. Odkryto to przypadkiem, gdy na tych terenach
były wiezienia i więźniowie w ciepłych wodach prali swoje rzeczy. Któregoś dnia ich
bielizna poleciała bardzo wysoko...
Zobaczenie Fiordlandu na Wyspie Południowej to obowiązek każdego
Nowozelandczyka. Kilkanaście razy dziennie z Milford Sound wyrusza kilka stateczków
przemierzając wody Morza Tasmana. Kaskady wodospadów, fiordy, niebo, które w jednej
chwili zasnuwa się ciemnymi chmurami, by po kilkunastu minutach powitać słońce.
Podobno na Milford Sound nie ma dnia ,żeby nie padało, kogo jednak nie dopadnie deszcz,
ma okazje być zmoczonym przez wodospad, pod który podpływa stateczek, oblewając
gejzerem wody amatorów mocnych wrażeń.
W kolejce do Nowego Wieku
Nowe tysiąclecie najwcześniej powita kilka nowozelandzkich rodzin
farmerskich z wyspy Pitt w archipelagu Chatham Islands. Zostało to potwierdzone przez
prestiżowe British Royal Geographic Society. Niektórzy mieszkańcy do nadejścia nowego
wieku podchodzą bardzo praktycznie: wyprowadzają się ze swoich domów, by zarobić
krocie, wynajmując je zamożnym Amerykanom i Niemcom. Według Nowozelandczyków
najładniejsze miejsce do witania nowego tysiąclecia to góra Mata Peak na wschodnim
wybrzeżu Nowej Zelandii. Wedlug Maorysów "Śpiący Olbrzym" leżący na wysokości
400 m. n.p.m. to ciało niegdysiejszego władcy tych ziem, który z miłości...połknął
skałę i umarł. Dzisiaj ze szczytów olbrzyma można podziwiać wspaniały widok - z
jednej strony ośnieżone szczyty gór, z drugiej połyskujące wody Pacyfiku. W sylwestra
na Mata Peak ma się odbyć huczna impreza. U stop góry staną bufety z jedzeniem, nieco
wyżej bary z alkoholem, a na szczycie- dyskoteka. Kulminacja imprezy będzie pierwszy
wschód słońca w nowym tysiącleciu. Cudownie byłoby w tym czasie być w Nowej
Zelandii!
Ewa Sobiecka-Awdziejczyk
Miesięcznik "Pani"
Reportaże
| do góry^
Zapraszamy do zapoznania
się z publikacjami na temat Nowej Zelandii:
Książka - pierwszy polski przewodnik po Kraju Kiwi, 240 stron, 90 zdjęć, 42 mapy i
ilustracje.
więcej >>
CD-ROM - multimedialny przewodnik po Nowej Zelandii, interaktywne mapy, ponad 800 zdjęć,
40 min. filmu, 90 min. opowieści i muzyki maoryskiej, 150 ekranów tekstu.
więcej >>
Kaseta VHS - filmowy przewodnik turystyczny, 60 min. podróży po
najpiękniejszych zakątkach Nowej Zelandii. Zdjęcia zostały nakręcone z lądu, wody i
powietrza.
więcej >>
|