NOWA
ZELANDIA
O kraju
- mapa
- historia
- geografia i klimat
- ludzie i język
- ustrój polityczny
- gospodarka
- pieniądze
- transport
- komunikacja
- uwagi praktyczne
- ciekawostki
Atrakcje
turystyczne
- Wyspa Północna
- Wyspa Południowa
Reportaże
Polonia
Fotogaleria
Download
- tapety
- wygaszacze
Rozrywka
- fotopuzzle
- wirtualny świat
|
REPORTAŻE
Bogusław Matuszkiewicz
Świat do góry nogami
NAJDALEJ OD POLSKI
Po dwudziestu siedmiu
godzinach spędzonych w powietrzu, chwiejnym krokiem wysiadam na lotnisku w Auckland i
przez chwilę czuję się nieco rozczarowany. Na krańcach świata widzę typowy zachodni
kraj z salonami Mercedesa i stacjami Mobil. "To przecież prawie Europa" -
myślę, ale już po chwili dostrzegam ogromny ocean gęstej, soczystej zieleni,
wlewającej się w każde nie zabetonowane przez człowieka miejsce. Wokół buszowate
lasy skłębionych paproci, palm, roślin liliowatych, drzew kapuścianych, prostych jak
strzała endemicznych drzew kauri, z których szkutnicy od wieków wyrabiali maszty
żaglowców i drzew pohutukawa, płonących w grudniu milionami czerwonych kwiatów na
rozpalonych plażach południowego Pacyfiku i Morza Tasmana. W grudniu, styczniu i lutym
jest u nich pełnia lata a w lipcu i sierpniu - zima, z temperaturami +15-20 stopni
Celsjusza. Wszystko tu zresztą jest postawione trochę na głowie! Ludzie chodzą
względem nas do góry nogami, kończą dzień, kiedy my go właśnie zaczynamy a narodowy
symbol Nowej Zelandii - ptak kiwi nie dosyć, ze śpi całymi dniami to w dodatku w ogóle
nie fruwa!
Jadąc z Auckland do Rotorua samochodem, podziwiam majestatyczną
symetrię "drzew skazańców" oraz kępy trzymetrowych traw o wdzięcznej i
dźwięcznej nazwie toe-toe, zakończonych żółtymi wacikami. W oddali widzę mgły, nie
mgły, kładące się w poprzek jezdni a mój nos atakowany jest przez woń siarkowodoru
czy - jak kto woli - smród gnijących jaj. To parują gorące źródła, które wraz z
wrzącymi sadzawkami, bulgoczącymi błotami i gejzerami, stanowią największą atrakcję
Wyspy Północnej. Zjawiska geotermalne obserwujemy w Waiotapu Termal Reserve, gdzie nasz
podziw budzi gejzer tryskający codziennie punktualnie o godz. 10.15. na wysokość prawie
trzydziestu metrów. Później w tajemnicy dowiaduję się od Bogdana Nowaka,
prowadzącego w tym kraju jedyne polskie biuro turystyczne Green Lite Travel, że gejzer
specjalnie dla turystów uruchamiany jest na... mydło! Kilka minut przed sztucznie
wywołaną erupcją, pracownik parku wrzuca do otworu półtora kilograma sproszkowanego
mydła, które zmniejsza napięcie powierzchniowe wód gruntowych, umożliwiając
wydobycie się z głębi gorącego strumienia. W podobnym rezerwacie Whakarewarewa w
Rotorua moje największe zainteresowanie budzą już nie gejzery, ale ciepłe kamienie, na
których mógłbym godzinami wygrzewać obolałe korzonki.
Kia Ora! Tym okrzykiem, spojrzeniem prosto w oczy i dwukrotnym
dotknięciem się czubkami nosów witają nas Maorysi w centrum swojej kultury w
Whakarewarewa. Ci dzielni wojownicy przybyli do Aotearoa, Kraju Wielkiej Białej Chmury,
jakieś tysiąc lat temu lecz dziś stanowią mniejszość narodową wśród dominującej
ludności pochodzenia brytyjskiego. Wieczorem w wiosce Tamaki oglądam walki maoryskie, w
których ciekawym elementem jest straszenie przeciwnika wyciągniętym językiem. Moje
uszy koją rzewne pieśni południowego Pacyfiku. Gdy podają nam swoje potrawy - słodkie
ziemniaki i małże z cytryną nie protestuję lecz na widok białego mięsa mimowolnie
myślę: "A może to ludczyzna?". Maorysi byli przecież ludożercami i zjadali
ciała pokonanych wrogów, wierząc, że w ten sposób przejmują ich siłę. "Nie ma
obawy!" - mówi z uśmiechem najstarszy z gospodarzy - "Ostatniego ludożercę
zjedliśmy jakieś pięćdziesiąt lat temu!"
Mało zaludniona Wyspa Południowa wita mnie spokojem, niewielkim
ruchem na drogach i kojącymi oczy krajobrazami. Mijam błękitne Jezioro Pukaki, w
którym przeglądają się wielkie, białe chmury i Mount Cook - najwyższy, liczący 3754
m szczyt Alp Południowych. Na zachodnim końcu wyspy Morze Tasmana agresywnie wdziera
się w góry, tworząc przepiękny Fiordland. Pływam po Milford Sound, chyba słusznie
nazwanym "ósmym cudem świata" przez autora "Księgi dżungli"
Rudyarda Kiplinga. Poznałem kiedyś piękno fiordów norweskich lecz tutaj jest ono
wzbogacone o egzotyczną roślinność z gęstymi lasami, które zamieszkują słynne
papugi kakapo a u brzegów fiordu rosną kolonie koralowców. Najwyższe na świecie,
liczące ponad 1600 m klify opadają w głębie lśniącej, błękitnej wody a po nich
spływają dziesiątki wodospadów z topniejących lodowców. Dowcipny kapitan podpływa
stateczkiem pod taki naturalny prysznic i funduje nam niezłą kąpiel. Na drugi dzień
pływam najprawdziwszym parostatkiem po jeziorze w Queenstown i czuję jakbym cofnął
się w czasie o jakieś sto lat. Gdy po górskich rejsach wracam do samochodowej
rzeczywistości, przez siedemset kilometrów widzę na horyzoncie ośnieżone Alpy a przed
nimi bujną zieleń łąk, na których pasie się pięćdziesiąt milionów owiec.
Później skwapliwie liczę je wszystkie w łóżku przed snem. O dziwo - żadnej nie
brakowało! Kia Ora!
Bogusław Matuszkiewicz
Wydawnictwo "Kolumb"
Reportaże
| do góry^
Zapraszamy do zapoznania
się z publikacjami na temat Nowej Zelandii:
Książka - pierwszy polski przewodnik po Kraju Kiwi, 240 stron, 90 zdjęć, 42 mapy i
ilustracje.
więcej >>
CD-ROM - multimedialny przewodnik po Nowej Zelandii, interaktywne mapy, ponad 800 zdjęć,
40 min. filmu, 90 min. opowieści i muzyki maoryskiej, 150 ekranów tekstu.
więcej >>
Kaseta VHS - filmowy przewodnik turystyczny, 60 min. podróży po
najpiękniejszych zakątkach Nowej Zelandii. Zdjęcia zostały nakręcone z lądu, wody i
powietrza.
więcej >>
|